Recenzja gry

The Cave (2013)
Ron Gilbert
Stephen Stanton

Daleka od raju jaskinia

"The Cave" to gra, przy której trudno powstrzymać się przed sentymentalnym westchnięciem. Wyniki kooperacji Rona Gilberta i Tima Schafera dowodzą, że pewne pomysły się nie starzeją. Z samymi
"The Cave" to gra, przy której trudno powstrzymać się przed sentymentalnym westchnięciem. Wyniki kooperacji Rona Gilberta i Tima Schafera dowodzą, że pewne pomysły się nie starzeją. Z samymi twórcami jest niestety nieco inaczej. Ich kreatywność, zamiast nabierać szlachetnej patyny, obrasta kurzem.

Kto pamięta prehistoryczne z punktu widzenia dzisiejszej branży gier tytuły "Maniac Mansion" albo "Lost Vikings", od razu zrozumie, co takiego urzekającego jest w "The Cave". Pierwsza z wymienionych staroci została zresztą stworzona przez tego samego człowieka, co recenzowana gra - autorem obu jest Ron Gilbert. W "The Cave" od razu zresztą czuć jego rękę, bowiem tak jak poprzednio wybieramy w niej spośród siedmiu postaci trzy takie, które będą eksplorować zarówno Jaskinię, jak i swoje - nierzadko mroczne - obiekty pożądania.



Tych, którzy obawiają się, że gra będzie uderzeniem w pompatyczny i ambitny ton rodem z Jungowskich archetypów, uspokajam. Jaskinia i cień to na szczęście tylko pretekst do stworzenia perwersyjnie ironicznej przygodówki. Każda z postaci, którą prowadzimy w głąb Jaskini, ma jakiś cel i naznaczona jest mroczną przeszłością. Te pierwsze poznajemy podczas etapów dedykowanych. I tak na przykład, wieśniak trafi na karnawał, zaś poszukiwaczka przygód zmierzy się z osobistymi demonami w - jakże by inaczej - egipskich klimatach. Przeszłość postaci odkrywamy natomiast dzięki znalezionym glifom pokrywającym Jaskinię. To dzięki nim poznajemy pewien ciąg przyczynowo-skutkowy, który zaprowadził daną postać w kierunku tytułowej pieczary. Chciałoby się wycisnąć z takich historyjek nieco więcej, niestety twórcy na to nie pozwalają. Choć pomysły idą w kierunku ciekawej, gorzkiej satyry, nie da się ukryć, że są płaskie i jednowymiarowe. Sprawę ratuje świetny narrator, czyli sama Jaskinia. Jej diabolicznie melancholijny głos, komentujący poczynania bohaterów to majstersztyk. No i warto przejść grę rycerzem. Jego typowa historyjka o smoku i księżniczce ma świetny, upiorny twist.



Niebagatelny wpływ na rozwój gry ma wybór trójki, która będzie eksplorować Jaskinię. Odbije się on nie tylko na fabule, ale w ogóle na prowadzeniu akcji. Każda postać posiada bowiem specyficzną zdolność. Wieśniak na przykład długo wstrzymuje oddech, co pozwala mu pokonywać podwodne korytarze, a pani naukowiec łamie komputerowe zabezpieczenia, dzięki czemu bez zbędnego kombinowania będziemy mogli otwierać zamknięte na klucz drzwi.

"The Cave" to dość krótka gra, jednakże aby w pełni ją poznać, musimy pobawić się w schodzenie w dół przynajmniej kilka razy. Po pierwsze, odwiedzane tereny zależą od składu drużyny, po drugie - kompletna historia każdej postaci domyka się przy aktywnym uczestnictwie każdego nieszczęśnika z obsesją, a jej finał rozgrywa się w Jaskini. I w tej kwestii pojawia się pewna hamletowska rozterka. Z jednej strony poziomy przyporządkowane do konkretnych awanturników są wystarczającą zróżnicowane. Z drugiej, łażenie po "terenie wspólnym" ogranicza się do nudnych jak flaki z olejem korytarzy. Co gorsza, bardzo szybko dopada znużenie z racji mało porywającego rdzenia gry. "The Cave" to przygodówka, której główną cechą jest przenoszenie przedmiotów z miejsca na miejsce i odpowiednie ich używanie. Platformy i wszelkie elementy zręcznościowe odgrywają tu niewielką rolę.



O ile sama kombinatoryka, choć prosta, daje sporo zabawy, o tyle już backtracking szybko zamienia się w koszmar. Pomiędzy etapami wystarczy przemieścić jednego z bohaterów, a reszta teleportuje się wraz z nim. Niestety, podczas konkretnych misji nie jest już tak łatwo. Gdy rozstawimy naszą drużynę i uda nam się rozwiązać jakąś prostą zagadkę, musimy potem po kolei zbierać swoich bohaterów w następnym miejscu. Sprawia to, że "The Cave" jest nie tyle nudne, co nużące. Jednorazowe przejście zajmuje raptem trzy godziny, a wydaje się, jakby trwało dziesięć. "The Cave" poza opcją samotnej rozgrywki posiada także lokalny tryb kooperacji. Może ta opcja będzie dla niej ratunkiem - gra ze znajomymi, jak wiadomo, zawsze jest przyjemniejsza.

Niekwestionowanym plusem gry jest oprawa techniczna. Zarówno postacie, jak i tereny w "The Cave" zaprojektowane są w specyficznym, rozpoznawalnym stylu Schafera. Co ważne, poszczególne plansze zachwycają prostotą, wyrazistością i konkretną koncepcją, nie graficznymi fajerwerkami. Jeśli pasowało wam "Trine", w "The Cave" odnajdziecie się od razu.



"The Cave" to gra, która przy pierwszym kontakcie zachwyca i oczarowuje. Niestety, im dalej w las, tym rośnie poczucie obcowania z potencjałem nie tyle zmarnowanym, co skrojonym do przeciętnego wymiaru. Nie zrozumcie mnie źle: zagrać w "The Cave" na pewno warto. Pomimo głównej wady w postaci nużącej bieganiny to całkiem ciekawa pozycja. Warto jednak wcześniej zadać sobie pytanie, czy na pewno chce nam się ją powtarzać dla samej historii, na przykład, rycerza? Wszystko zależy od tego, jak bardzo odporni jesteście na backtracking.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones